aaa4
Dołączył: 05 Lip 2016
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:30, 19 Lip 2017 Temat postu: |
|
|
-A wyscie, wasza wielebnosc - dociekal myszaty - z przeproszeniem na kozle z goraca przysneli i czerepem w galaz jaka zahaczyli? Bo nie wiere, zeby was mial kto na przywitanie podobniez poturbowac. Toz zbojcow u nas nie masz.
-Ani dudu! - przytaknal Ortyl, ktory wespolek z Waligora kupcow popod opactwem bijal.
-Bestyja! - ryknal donosnie Kaniuk. - Bestyja wstretna i cuchnaca a jako smok zajadla u bramy mnie zdybala. Ani chybi czujac, piekielnica, ze ja ze swietymi olejami jade, przystepu mi do swiatyni bronila. Drapiezca przebrzydly chcial mnie wystraszyc i odpedzic, abyscie dalej bez pociechy duchowej w grzechu a nedzy gnusnieli. I ledwie tchu ostatniego ze mnie nie wydarl, przekletnik, pazurami a klami gardla samego siegal, a moc w nim takowa byla, ze mnie nawet szkaplerzyk ze swietymi zakleciami, od samego opata poswiecony, obronic nie mogl. Dopiero kiedy my na grunt swiety weszli, popod sama swiatynia pierzchnal i w dym sie rozwial, jako podobne demony we zwyczaju maja. Czuje go, bezboznika, jak krazy, jak sie czai, na zycie moje nastajac. - Potoczyl wzrokiem po chlopach, ktorzy sluchali tej perory nieledwie z rozdziawionymi gebami. - Ale mnie stad nie wyplosza byle piekielne sztuczki, ani demony podstepne, ani nawet sam zly!
Tlum wiesniakow trwal jeszcze chwile w gluchym milczeniu Wioskowa ladacznica zasmiala sie pierwsza. Glosem piskliwym jak zgrzyt metalu po szkle i pelnym szyderstwa. Myszaty koniokrad dolaczyl do niej ciemnym basem, Ortyl skrzekliwym falsetem. Babiny w odswietnych spodnicach kolejno zanosily sie dobrodusznym gdakliwym rechotem niczym stado barwnych kokoszy. Chlopi z uciechy bili sie rekoma po kolanach i podrzucali kapelusze, a karczmarz, korzystajac z pospolnej wesolosci, chyzo napelnial kufle. Kaniuk przypatrywal sie temu wybuchowi ze szczera groza w oczach. A oczy, jak slusznie zauwazyla wioskowa ladacznica, mial piwne i bardzo ladne.
-Kot to byl, nijaka demonica! - zlitowal sie wreszcie jednooki chlopina ze sladami katowskiego zelaza na czole. - Kot wiedzmy, wasza wielebnosc, zwyczajny, choc po mojemu bestyja z niego takowa, ze z niejednym upierem moze isc w zawody.
-Mlody kot jeszcze - rzucila pospiesznie jedna z bab, rozgladajac sie z trwoga, czy Babunia Jagodka nie przysluchuje sie wygadywaniom na jej domowika. - Tedy biszkunci, psotnik, jak to miedzy mlodymi we zwyczaju.
-Kot wiedzmy? - powtorzyl Kaniuk. - Wiedzmi kot, domowik pospolity? To i wiedzme macie, pomiot piekielny, nasienie plugawe? - jego glos spoteznial. - Oj, dobrze ojciec opat gadali, ze nielatwa bedzie siejba i plon niepewny, skoro sie tutaj zle rownie silnie zaleglo i zakorzenilo. No, ale teraz przyjdzie kres wiedzmim zbytkom. Niech ona jeno moja obecnosc obaczy, niech swiete oleje poczuje i obrazy cudowne, co od wszelakiej zlej mocy chronia, sama precz pojdzie na zatracenie. A isc nie bedzie chciala, to sie ja biczem popedzi albo w ogien palacy wrzuci niby chwast pospolity.
Chlopi pospuszczali glowy i jeli sie z natezeniem wpatrywac we wlasne
Post został pochwalony 0 razy
|
|